środa, 11 października 2017

Jak znaleźć sponsora jazdy konnej?

Sponsoring w jeździectwie - zewnętrzne źródło pieniędzy na treningi, sprzęt, wpisowe, transport. Marzenie, co nie? O sponsora znacznie łatwiej, kiedy już jesteś świetnym zawodnikiem. Z kolei nie da się być świetnym w jeździeckim sporcie bez nakładów finansowych. I tak powstaje błędne koło.

„Szukam pomocy w znalezieniu sponsora dla koleżanki, która startuje na moim koniu, obecnie są to konkursy 90 cm, L, czy mają państwo jakieś rady?” - Rad się trochę znajdzie, czy trafnych, to już inna sprawa ;) Wpis luźny, na szybko, bez organizacji – przepraszam za to. (BTW, klasa L to 100 cm, rozumiem, że chodzi o zakres LL-L).

Sponsoring to coś za coś. Firma/spółka/osoba prywatna opłaca konkretne koszta, a w zamian za to jeździec GODNIE reprezentuje swojego sponsora. Sponsoring to nic innego, a reklama. Nie tylko chodzi o reklamę typu przyszywka na marynarce czy czapraku (jakby chodziło o reklamę wizualną, to sponsor raczej sponsorowałby zawody, a nie zawodnika), chodzi raczej o PR, dbałość o wizerunek firmy: zaangażowanej we wspieranie biednych zawodników sportowych, którzy dzięki wielkoduszności firmy/osoby mogą podbijać świat. Jest się czym pochwalić na nieformalnych spotkaniach biznesowych.

Co za tym idzie, lepiej nie jeździć jak pupa wołowa. Zanim ktoś zacznie szukać sponsora, niech się solidnie zastanowi, czy ma realne szanse na regularne stawanie na podium. Sponsor chce potencjalnego zwycięzcy, osobę elegancką i kontaktową. Spójrzmy więc realnie. Czy do poziomu, na którym startujemy, jesteśmy dobrze przygotowani? Czy koń ma możliwości na więcej?



MUSISZ MIEĆ WARTOŚĆ MARKETINGOWĄ!

Czy osoba, która startuje w niższych klasach, ma szanse na sponsora? W końcu nie jest i nie będzie w najbliższym czasie znanym zawodnikiem, który wymiata parkury po 150 cm. W pierwszym odruchu ma się ochotę powiedzieć, że nie, ale to nieprawda. Niższe klasy to zawody regionalne. Nie dość, że część kosztów mniejsza, to do tego zawody rozgrywane są lokalnie. Dla mnie byłoby to wartością, że wspieram kogoś z moich okolic. I w drugą stronę – mieszkając pod Warszawą nie sponsorowałabym zawodniczki ze Śląska (chyba że byłyby jakieś okoliczności tworzące logiczny związek między mną a tą zawodniczką).

Nie szukaj sponsora, jeśli jesteś tylko mistrzem podwórka. Musisz się pochwalić osiągnięciami na arenie minimum regionalnej. Nikt w ciemno nie wpompuje w ciebie pieniędzy.

Gdybym ja miała szukać sponsora sportowego dla niskich klas, przede wszystkim uderzyłabym do tych firm/spółek, które działają lokalnie, lub mają w moim regionie filię. Też o tyle łatwiej, że jak będą się chcieli poznać w realu przed nawiązaniem współpracy, to nie trzeba będzie zasuwać z Krakowa do Gdańska na kawkę, uścisk dłoni prezesa i pa pa.

Trzeba spisać umowę sponsorską, która szczegółowo opisuje wzajemne relacje, wymogi obu stron i koszta. Jakie koszta opłaca sponsor? Całe? Utrzymanie konia, treningi, wpisowe, przewóz, boks i pokój, a jak siodło trzeba zmienić, to nowe? To sfera marzeń, które się spełniają jak wygrana w totka, czyli niby się spełniają, ale łatwo się rozczarować. Sponsor raczej nie opłaci ci całości, a tylko część tych kosztów. Prosta sprawa: osób szukających sponsora jest masa, chętnych na wybulenie forsy niewielu, a do tego koszt sportu wysoki, więc szuka się kompromisu. Ten sponsoring to może być opłacanie wpisowego, przewozu albo sprzętu. Warto się zastanowić: ile MY możemy przeznaczyć pieniędzy na sport, a wobec tego ILE nam brakuje?

Ogólnie warto próbować szukać sponsora, bo koniec końców sponsor sporo zyskuje, a niewiele ryzykuje – w porównaniu do sytuacji, gdyby miał być właścicielem klubu, albo konia pod płatnym zawodnikiem. Bycie właścicielem konia to większy koszt, ryzyko i babranina, niż współpraca z zawodnikiem, który już dysponuje koniem i entuzjazmem (dobrze, jakby dysponował też doświadczeniem, umiejętnościami i determinacją...). Sponsoring, warto pamiętać, nie jest darowizną, idzie więc w koszta i prowadzi w pewnym stopniu do obniżenia podatku dochodowego. To taka informacja dla przypadkowych przyszłych sponsorów, którzy czytają ten tekst.

Gdybym miała wolne kilka stówek/tysięcy miesięcznie (piękny świat w którym wygrałam te miliony na loterii) i szukała zawodnika do sponsorowania, to brałabym pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia, możliwości, charakter zawodnika, czy już ma jakieś zaplecze treningowe (nie będę zawodnikowi szukać trenera!), a także... czy ładnie wyglądają wraz z koniem, wszak liczy się prezencja, zawodnik to „ruchoma reklama wizualna”. Odrobinkę liczyłby się popularny fanpage. W zamian liczyłabym na dobre wyniki, którymi mogłabym się chwalić, ustalenie barw spójnych z barwami firmy, naszywek/nadruków na czapraku. A w ogóle to w mojej umowie byłoby zapisane bardzo szczegółowo, jak ma być ten zawodnik promowany w social media i miałabym mieć wpływ na insta czy fb, tak żeby stały się dodatkowym kanałem reklamowym mojej firmy.
Ech, pomarzyłam sobie...

Dobra-dobra, jakiś konkret by się przydał, co?
  1. Pogadaj z osobami, które mają sponsorów. Raz na jakiś czas wyświetla mi się na FB, że jakaś firma chwali się, że ich zawodniczka coś osiągnęła. Skontaktuj się z tą zawodniczką/iem i spytaj się o historię sponsoringu. Przepraszam, że nie odwalę tutaj solidnej dziennikarskiej roboty. Hej, ale może warto napisać do gazet jeździeckich z prośbą o dokładne przedstawienie sprawy i poszczególnych historii zawodników? Temat brzmi bardzo fajnie!
  2. Potrzebujesz CV. W ogóle jak czegokolwiek chcesz od kogokolwiek (przyjęcia na elitarne studia, grupy artystycznej, do pracy, wydania książki, płyty, zorganizowania wystawy), to musisz mieć CV, czyli jednostronny i wypunktowany opis, kto ty jesteś, co osiągnęłaś w życiu i co w nim robiłaś. CV są różne, to nie jest tak, że napiszesz sobie jedno CV w Wordzie i to wystarczy. CV do pracy będzie skupiało się na tym, co zainteresuje pracodawcę. CV końskie musi zarysować ciebie oraz twoje doświadczenia/osiągnięcia jeździeckie. Nie musisz tego koniecznie tytułować jako CV, ale komukolwiek wyślesz pytanie o sponsoring, musi jednym rzutem oka zobaczyć, kto do niego napisał i czy nie jest dziewięcioletnią dziewczynką o dużych marzeniach.
  3. Choć, jak się zastanowić, taka dziewięcioletnia dziewczynka miałaby całkiem realne szanse. To słodkie. Medialne.
  4. List motywacyjny to tak naprawdę zwykły mail, którego wyślesz do firm. W liście motywacyjnym piszesz:
    - kim jesteś
    - w jakiej sprawie piszesz
    - CZEMU AKURAT DO NICH
    - i co by na tym zyskali.
    To oznacza, że piszesz pewien schemat, ale być może trzeba będzie modyfikować w przypadku różnych firm. Dla jednej może być ważne, że pochodzisz z tego samego miasta, dla innej, że produkty/usługi firmy są kierowane do tej grupy wiekowej, w której jesteś. Może dużo działają w social media, a tak się składa, że dobijasz do 10k i masz super fotki, z których mogli by korzystać? Warto też przedstawić charakter zawodów jeździeckich, bo mało kto wie, co to znaczy „klasa L” i czym tak dokładnie są zawody regionalne, ile ich jest i tak dalej. Mail nie może być natarczywy, wymaga szczerości, ale też zręczności. Napisz go, popraw, odstaw na tydzień, sprawdź jeszcze raz i daj kilku osobom do sprawdzenia. Postaraj się pisać na maksa treściwie i przejrzyście (czyli nie jak ta notka). 1 strona najlepiej, absolutne maksimum - dwie. Możesz dołączyć zdjęcia, szczególnie że będziesz to wszystko rozsyłać mailowo. List motywacyjny warto dać także jako załącznik, ponieważ w sekretariacie danej firmy osoba obsługująca maila może chcieć zrzucić sobie wszystko do folderu i wtedy twój list motywacyjny "zniknie" (chyba że osobie odbierającej maile będzie się chciało kopiować treść do pliku tekstowego - nie każ im jednak dokładać sobie pracy).
  5. Spójrz na potencjalnych sponsorów indywidualne. Jeśli spółka X chwali się, że obecnie są na targach, to odezwij się do nich po zakończeniu imprezy. Małej firmie możesz zasugerować mniejsze oczekiwania wobec nich, bo łatwiej namówisz ich na opłacanie wpisowego albo comiesięcznych dwóch  treningów, niż od razu wszystkiego. W zakładce „kontakt” starannie poszukaj odpowiedniej osoby. Idealnie, jeśli jest to ktoś od marketingu. Jeśli nie ma takiej osoby, to pisz na maila ogólnego. Jeśli piszesz na maila jednej osoby, to pisz konkretnie do niej. Nieprawidłowy zwrot początkowy (np. ogólny „Państwo” gdy piszesz do konkretnej osoby i na odwrót "Szanowny Panie", gdy maila może odebrać kobieta) jest przejawem braku szacunku, sugeruje też wysyłanie jednej wiadomości do wielu osób. „Szanowny Panie” do kobiety i „Szanowni Państwo” do mężczyzny może przekreślić wasze starania w dwóch słowach. Jak kogoś o coś prosisz, to wiedz, kogo o coś prosisz. (Ten wpis na blogu jest odpowiedzią na wiadomość zaczynającą się od „Witam, znają się PAŃSTWO(...)”. Gdyby nie to, że temat jest ciekawy, to bym wiadomość zignorowała, bo nie lubię, jak ktoś czegoś ode mnie chce, a nie chce mu się zajrzeć do informacji, czy Konna jest prowadzona przez Gabę (sztuk jeden) czy też może całe stado Gab).
  6. Zakręć się, popytaj znajomych (lub rodziców i znajomych rodziców, zależnie w jakim wieku jesteś), bo przez polecenia i znajomych znajomych będzie najłatwiej kogoś znaleźć.
Na koniec przypomnę historię mojej przyjaciółki, która przez rok czy dwa jeździła na cudzym koniu. Właścicielka nie miała czasu (BTW, stąd historia Łucji, Renaty Koszynieckiej i Chwasta) i znalazła szesnastolatkę z entuzjazmem do objeżdżania konia. Opłacała pensjonat (w końcu to był jej koń), regularne treningi (by koń się rozwijał) i starty w pobliskich zawodach. To dobry przykład, że znalezienie sponsora dla niedoświadczonego początkującego zawodnika na poziomie L (czyli, nie oszukujmy się - początkującym) jest całkowicie możliwe, choć wymaga...
SZCZĘŚCIA - ZNAJOMOŚCI - WIZJI ZYSKU SPONSORA

***
Tekst powstał na podstawie riserczu internetowego, obserwacji znajomych i własnych przemyśleń – sama nigdy nie miałam sponsora sportowego, ani takowego nie szukałam. Uwagi osób, które mają/miały sponsora mile widziane!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz